Wyprzedaże, wyprzedaże… ach, to wy!

Koronawirus wywrócił funkcjonowanie branży odzieżowej do góry nogami. Sklepy odzieżowe, próbując choć w małym stopniu się ratować, wprowadzają coraz to większe rabaty. Klienci nie narzekają – wyprzedaże sięgają nawet do -70%! W jakich sklepach opłaca się zrobić zakupy? Gdzie są największe obniżki?

Zalegający towar

Firmy, które chcą utrzymać się na rynku, są zmuszone do zaserwowania konsumentom niemałych wyprzedaży. Oczywiście wszystko przez koronawirusa. Zastanawialiście się może skąd taki ogrom towaru w sklepach z ubraniami? Otóż branża odzieżowa zamawia towar nawet kilka miesięcy przed wystawieniem go w sklepie, a wszystko po to, aby nadążyć za oczekiwaniami klientów. Nikt nie przewidywał obecnej sytuacji.  W związku z tym towar ten zalega nie tylko w sklepach, ale i na magazynach. Sklepy chcąc utrzymać choć w jakimś stopniu płynność finansową, zostają zmuszone do wyprzedawania towaru sklepowego, tym samym robiąc miejsce dla rzeczy z magazynu. Przed epidemią zapotrzebowanie konsumentów na odzież było ogromne, toteż sklepy odzieżowe pozwalały sobie na produkcje ubrań z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.

Niestety, wszystko prysnęło jak bańka mydlana. W dniu, gdy w Polsce postanowiono ze względów bezpieczeństwa zamknąć galerie handlowe, branża odzieżowa aż wstrzymała oddech. Towar musi zostać sprzedany, bez towaru nie będzie pieniędzy, a bez pieniędzy trzy czwarte sklepów po prostu zbankrutuje. Jedynym rozwiązaniem są wyprzedaże czy duże przeceny. Nie ma innego rozwiązania, jakie pomogłoby przetrwać branży odzieżowej. Sieci odzieżowe z każdym dniem coraz bardziej desperacko szukają gotówki.

Gdzie są największe wyprzedaże?

Wiadomo, że większość z nas jest w tej chwili po tej drugiej stronie – jesteśmy potencjalnymi klientami. Dlatego wykorzystując okazję, przygotowałam dla Was zestawienie najatrakcyjniejszych ofert wyprzedażowych, do jakich udało mi się dotrzeć.

E-obuwie, czyli dość popularna strona, wbrew pozorom nie tylko z obuwiem. Znajdziemy na niej także akcesoria takie jak zegarki, portfele czy paski. Poza tym jest tu też ogromny wybór torebek, plecaków czy tak zwanych nerek. Strona ta ma nam do zaoferowania mid season sale, czyli mamy możliwość zrobienia zakupów aż do 40% taniej!

Po wejściu na stronę sklepu About You w oczy rzuca nam się komunikat o zapewnieniu bezkontaktowej dostawy w ciągu od dwóch do pięciu dni. Wiadomo, w tym czasach taka dostawa jest dla niektórych klientów niemal priorytetem, więc w ten sposób strona może sobie „zapunktować” u potencjalnego zainteresowanego. Po zagłębieniu się w jej zakamarki, możemy bez problemu natrafić na rzeczy objęte wyprzedażą od 11% do 41%. Oprócz ubrań, znajdziemy tutaj też obuwie, a nawet biżuterie i inne akcesoria.

Answear to strona, gdzie możemy znaleźć właściwie wszystko – od odzieży, po obuwie i akcesoria. Znajdują się tutaj nie tylko rzeczy z sieciówek, ale także i te markowe. Sklep ten proponuje nam – klientom – zniżki aż do minus 50%! Tak duże obniżki są rzadko spotykane. Oczywiście strona promuje również bezpieczną dostawę, najlepiej do paczkomatu, co również jest dużym plusem.

We wszystkich wyżej wymienionych sklepach zniżki naliczają się automatycznie. Teraz przejdziemy do sklepów, w których aby kupić coś z rabatem, trzeba najpierw nieźle poszperać… Nie polecam praktykować tego osobom niecierpliwym o słabych nerwach!

Wyprzedaże lato 2019: co kupić? sukienki, spodnie, bluzki, buty ...

Czas na stronę ATAF, na której znajdziemy ciuchy marek takich jak adidas, asics, fila, jordan, new balance i wielu innych. Po dodaniu rzeczy do koszyka i wpisaniu w odpowiednie pole kodu „GRILL25” zostanie nam naliczone aż 25% rabatu! Co lepsze, przeglądając stronę możemy zauważyć, że wiele produktów jest przecenionych, a mimo to otrzymujemy jeszcze dodatkowe 25%. Przykładowo, bluzę Adidas diagonal embroidered hoodie w kolorze czarnym można nabyć na tej stronie za 239 PLN. Po wpisaniu kodu rabatowego jest to zaledwie… 179,25! Nie ma co ukrywać, ceny są naprawdę atrakcyjne.

Do akcji wyprzedażowych musiały włączyć się też takie sklepy jak Adidas i Nike. Osoby zainteresowane wiedzą, że jakikolwiek kod rabatowy na stronie Nike, chociażby 5-cio procentowy pojawia się naprawdę rzadko. Nike oferuje Nam jedynie tak zwany kod urodzinowy – jest to 25% rabatu. Niestety, po wpisaniu frazy „kod urodzinowy Nike” w Google, nie ukazują nam się bliżej określone zasady otrzymania tego rabatu. Z moich obserwacji wynika jednak, że aby otrzymać taki kod trzeba posiadać konto na stronie Nike co najmniej rok. Ma to swoje plusy, ten kod jest w zasięgu tylko prawdziwych i wiernych fanów Nike! Poza kodem urodzinowym, w czasach koronawirusa firma ta proponuje nam aż 25% rabatu na nieprzeceniony asortyment! To znaczy, że chcąc zakupić dresy z najnowszej kolekcji, po wpisaniu kodu „SPRING25” będziemy mogli zakupić je nie za 279,99, a za 209,99! W tym przypadku jest to aż 70 złotych mniej, niż wydalibyśmy normalnie. Dla jednych jest to mała, dla innych duża kwota. Jednak przy większych zakupach nie da się pogardzić aż 25% procentowym rabatem, przy okazji biorąc pod uwagę fakt, że kod na Nike pojawia się od przysłowiowego święta. Musimy mieć jednak na uwadze, że kod nie ma określonego terminu, więc w każdej chwili może przestać działać.

Jak wiadomo, Adidas i Nike konkurują ze sobą od zawsze. Jeżeli Nike zaproponował swoim klientom 25% rabatu, Adidas nie mógł okazać się gorszy! Na stronie Adidasa po wpisaniu w odpowiednie pole kodu „Adi20” zostaniemy obdarowani aż 20% rabatem NA WSZYSTKO! Atrakcyjnie, czyż nie?  Co ważne, po wejściu na stronę Adidasa nigdzie nie ukazuje nam się informacja o rabacie. Jest on dla bardziej wtajemniczonych użytkowników. Zarówno Adidas, jak i Nike od lat mają swoich zwolenników. Możemy się wspierać, która oferta jest atrakcyjniejsza: czy 25% rabatu od Nike na rzeczy nieprzecenione czy 20% rabatu od Adidasa na wszystko. Według mnie obie oferty są równie atrakcyjne, mogę życzyć jedynie udanych zakupów. Warto wspomnieć, że na stronie Adidasa ukazuje się bardzo miła informacja, pozwolę ją sobie zacytować: „Przekażemy 10 zł za każdy, zakupiony na naszych stronach internetowych lub w mobilnych aplikacjach produkt o wartości powyżej 100 zł”. Jest to ogromny gest ze strony tej firmy.

Nieco mniej znana strona jaką jest Peek&Cloppenburg oferuje swoim klientom aż 40% rabatu na wybrane rzeczy, a oprócz tego dodatkowe 15% na wszystko! Jest to strona bardziej z markami premium, ale nie tylko.  Wiadomo, im większa cena, tym bardziej widoczny rabat. Weźmy pod lupę płaszcz żakietowy od Ralpha Laurena za „jedyne” 1499 złotych. Po obiecanym nam wcześniej 40% rabacie, który swoją drogą naliczy się po wpisaniu kodu „-40DEAL”, mamy możliwość nabycia tej odzieży wierzchniej za całe 899 złotych i 40 groszy. Tym sposobem jesteśmy w stanie zaoszczędzić 599 złotych i 60 groszy – większe zakupy z większym rabatem potrafią już zrobić wrażenie, prawda?

Przyszedł czas na stronę streetstyle24, gdzie panuje obecnie gorączka wyprzedaży. Z kodem „MAJOWKA” dostaniemy aż 30% rabatu na wszystko. Strona oferuje nam nie tylko odzież damską, męską, dziecięcą, ale nawet rzeczy outletowe, czyli takie, których cena została obniżona już wcześniej. Rzeczy z tak zwanego outletu możemy czasem kupić naprawdę za grosze, także warto śledzić wszystkie tego typu strony.

New Balance postanowiło podzielić się z nami rabatem do -30% na wybrane rzeczy z kodem „MAJOWKA”.  Poza tym, za zapis do newslettera NB dostaniemy dodatkowe 15% zniżki. Brzmi kusząco, czyż nie?

Zdziwienie Kobieta Z Laptopem Obraz Stock - Obraz złożonej z ...

Kolejnym sklepem jest Stradivarius, w którym możemy nabyć wybraną odzież i akcesoria aż do 50% taniej. Co ważne, na stronie wyraźnie zaznaczony jest fakt, że promocja obowiązuje wyłącznie online, no i… sklep ciągle dodaje nowe artykuły, które możemy zakupić ze wcześniej wspomnianą zniżką! Taki zabieg sprawia, że klient czuje się zobowiązany do odwiedzania strony co jakiś czas w celu sprawdzenia coraz to nowszych produktów, jakie zostają dodane do grona tych przecenionych.

Wittchen, czyli sklep dobrze znany przede wszystkim kobietom lubiącym nietuzinkowe ubrania czy torebki. Oczywiście dla mężczyzn również znajdzie się nieco asortymentu. Sklep ten stworzył „mid season sale”, czyli aż do -50%. W dodatku zaproponowany został dodatkowy rabat: -15% na wszystko. Oznacza to, że kupując dwa produkty, które i tak są objęte jakimś rabatem, dostajemy kolejne 15%, a oprócz tego obowiązuje darmowa dostawa! Rabat nalicza się w koszyku automatycznie zaraz po dodaniu do niego danej rzeczy. Wittchen w swojej ofercie ma nawet walizki czy torby podróżne. Wiadomo, przez wirusa ludzie z pewnością będą podróżowali rzadziej niż zwykle. Pamiętajmy jednak, że pandemia kiedyś da nam spokój, więc nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy zakupili na przykład walizkę. Jak nie teraz, przyda się być może w przyszłym roku – taką rzecz dobrze jest mieć w domu, zdecydowanie ułatwia pakowanie. Weźmy pod lupę zestaw walizek, który przez wskazanym rabatem kosztował 1649,70 złotych. Jest to duża kwota, nawet jak za dobrej jakości walizki. Po rabacie ów zestaw walizek możemy nabyć za 446,12 złotych! W ten sposób możemy zaoszczędzić 1203,58 złotych. Warto wspomnieć, że zestaw ten dostępny jest w aż siedmiu wariantach kolorystycznych.

Sklep ORSAY zachęca do założenia konta na stronie oferując klubowiczkom ORSAY aż –35% rabatu. Kod to 91347. Jeżeli nie mamy ochoty takowego konta zakładać, „przysługuje” nam 25% rabatu, lecz tylko na wybrane produkty. Jest to sklep typowo dla pań, mężczyźni raczej nie znajdą tu nic dla siebie. No chyba, że chcą sprezentować coś swej wybrance.

Sieć sklepów Reserved przygotowała dla swoich klientów sezonową wyprzedaż do minus 50%. Poza tym proponuje aż minus 25% na wszystko z użyciem kodu „REWEEKEND25PL”. Promocja trwa do 5.05. włącznie. Co ważne, promocją objęte są również produkty przecenione. Warto wspomnieć, że jeśli zdecydujemy się na zakupy ubrań ze specjalnej linii Joyful #EcoAware, sklep przeznaczy aż 10% ze sprzedaży na pomoc szpitalom zakaźnym w Gdańsku i w Krakowie.

Należy w tym miejscu wspomnieć o całym LPP, czyli o markach takich jak Reserved, Cropp, House, Mohito czy Sinsay, które podjęło decyzję o przekazaniu masek o wartości 1 miliona złotych dla szpitali w Gdańsku i Krakowie, a poza tym uruchomiło produkcję maseczek dla placówek na Pomorzu i w Małopolsce.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o…

Ci, którzy śledzą coroczne wyprzedaże, wiedzą, że to absolutnie nie jest na nie pora. Łatwo się domyślić, że koronawirus zmusił branżę odzieżową do takiego posunięcia. W przeciwnym razie firmy nie zdobędą pieniędzy, nie będą mogły zapłacić pracownikom, a poza tym przecież chcą się pozbyć zalegającego towaru. Wiele firm decyduje się na sprzedaż z rabatami, aby uzyskać jakiekolwiek środki. Doszliśmy do takiego momentu, że niektóre sklepy decydują się sprzedawać swoją odzież za mniej niż wynoszą koszty produkcji. Warto wspomnieć, że podobna sytuacja w handlu miała miejsce w 2008 roku w czasie kryzysu. Wtedy również wyprzedaże miały choć w jakimś stopniu pomóc sklepom przetrwać.

Dlaczego osoby po operacjach plastycznych nie będą mnie uczyć samoakceptacji?

Mniej więcej z tego samego, z którego posiadacze ferrari nie wydają podręcznika pt. „Jak pokochać swojego malucha”. Ale po kolei.

Oprócz pokładów nieskończonej frustracji i poczucia beznadziejności, kwarantanna wykreowała we mnie filozofa-myśliciela, dumnego potomka Arystotelesa, gotowego do polemiki na tematy, które w wielu osobach wzbudzają skrajne uczucia (czemu zresztą sprzyjała fala nastrojów antyaborcyjnych oraz napływ zwolenników polowań z dzieciakami). Ostatnimi dniami, przeglądając Instagrama, zdałam sobie sprawę, jak wiele dziewczyn publikujących regularnie swoje mniej lub bardziej skąpe zdjęcia, przynajmniej raz w życiu odwiedziło chirurga. I nie mam tu na myśli operacji plastycznych, mających na celu pozbycia się blizn po oparzeniach lub wyprostowania nosa, który niebezpiecznie zmienił swoją oś po nieudanym zakręcie na szóstym biegu. Myślę o młodych kobietach, marzących o ubraniu dużo większego biustonosza przed urodzeniem pierwszego dziecka. Myślę o dziewczynach, wstrzykujących sobie kwas w usta, ażeby błyszczyk lepiej leżał. Myślę tu o tysiącach osób w moim wieku, a nawet młodszych, wkładających sobie implanty w różne części ciała, ponieważ z pewnego powodu nie satysfakcjonowało je to, co widziały w lustrze każdego ranka o siódmej trzydzieści.

A mnie to absolutnie, w stu procentach, szczerze mówiąc i bez zbędnego przedłużania naprawdę nie przeszkadza. Ale czy jest na sali osoba, która wyjaśni, dlaczego po poświęceniu ośmiu tysięcy na operację biustu, dwudziestokilkulatka z rozmiarem E (dawniej B) opowiada swoim młodym obserwatorkom bajki o samoakceptacji?

Simple Line Art To Remind You To Love Yourself More Every Day ...
https://pl.pinterest.com/pin/815503444995201115/

PAN M.

Gdy trzy lata temu chodziłam na lekcje fizyki, pan – dajmy mu na imię Mariusz – na żadnych zajęciach nie zaproponował, że nauczy nas pisać charakterystykę bohatera. Jeśli pan Mariusz wyciągnąłby z szuflady ukochane przez licealistów dzieło Mickiewicza, jak prawdziwy Polak z pamięci wyrecytował Inwokację, po czym zaproponował dyskusję na temat użytych tamże środków stylistycznych, z całą pewnością byłby pierwszy kwietnia.

Zdarza się, iż leżąc z nosem w zbitym ekranie starego iphone’a (i tym samym lekceważąc wszystkie założeniom psychologów badających jakość snu), czytam elaboraty o tym, jak ważnym jest kochać siebie. Doceniać każdą część ciała oraz pielęgnować słabe strony. Być wyrozumiałą, skupiać się na mocnych stronach. O dziwo, są to posty popełnione przez osoby z implantami w klatce piersiowej slash czterech literach.
Wtedy stale myślę o Panu Mariuszu.

Pan Mariusz uczył nas fizyki, bo wiedział, że nie byłby dobrym profesorem języka polskiego. Jakby to powiedział internet w zeszłym roku: Pan Mariusz jest mądry. Bądź jak pan Mariusz.

Cosmetic surgery social platform raises $40m to help people “work ...
https://thehustle.co/cosmetic-surgery-platform-realself-raises-40-milli/

SŁOWEM DŁUŻSZEGO PODSUMOWANIA

I pozwolę sobie powtórzyć, bo jestem pewna, że u części drogich Czytelników moje nastawienie wywoła mniej lub bardziej świadomą dezaprobatę: nie jestem, nie byłam i prawdopodobnie nigdy nie będę przeciwniczką skalpela. Zarzutem, który kieruję do części dziewcząt po operacjach jest wypowiadanie się na tematy, na które nie mają pojęcia. Z pewnością potrafią polecić dobrą klinikę, wypisać plusy oraz minusy implantów anatomicznych i okrągłych, a ich wiedza z zakresu zabiegów oferowanych przez chirurga z Mokotowa będzie znacznie przewyższać moją. I świetnie. Jeśli kiedykolwiek postanowię powiększyć sobie biust, zapytam o szczegóły. Uważam, że każdy ma prawo dowolnie ingerować w swoje ciało i błogosławmy dwudziesty pierwszy wiek za mnogość oferowanych przezeń możliwości. Ale nie mieszajmy młodym w głowach pozowanymi zdjęciami sztucznych pośladków, nienaturalnie podniesionych piersi i wymodelowanych kości policzkowych z podpisem: Zaakceptuj siebie, nie pozwól, by świat narzucał ci konwenanse, piękno kryje się w środku lub też moje ulubione: Ta operacja nic nie zmieniła. Wszystko siedzi w twojej głowie. No tak, ale dziwnym trafem, gdy po raz pierwszy ubierasz nową, seksowną bardotkę na nowe-stare piersi, twój mózg magicznie jest coraz łaskawszy w swoich osądach.

Dlatego nie bójmy się klinik. Róbmy operacje. Publikujmy w sieci. Ale bądźmy szczerzy z odbiorcami, a co ważniejsze – z samym sobą.

Idealny porządek w szafie i garderobie. Jak układać ubrania i akcesoria?

Chaos w szafie to problem, który może przydarzyć się każdemu z nas. Zmorą są najczęściej pogniecione ubrania, koszule wymieszane ze spodniami, trudności w znalezieniu tego, czego akurat szukamy. Jest jednak na to kilka prostych sposobów, dzięki którym w każdej szafie zapanuje ład i porządek.

Uciążliwego bałaganu w szafie możesz pozbyć się za pomocą kilku prostych kroków. Poświęcisz dzięki temu o wiele mniej czasu na codzienne szukanie ubrań, a twoja garderoba będzie lśniła czystością.

Krok pierwszy: Planowanie

O sukcesie naszych porządków decyduje przede wszystkim odpowiednie zagospodarowanie czasu. Jeśli bałagan jest bardzo duży, to musimy się przygotować na to, że sprzątanie może nam zająć nawet kilka godzin.

Krok drugi: Wyciągnięcie ubrań z szafy

Jeśli układanie rzeczy na nowo ma pójść jak najsprawniej, trzeba na początku całkowicie opróżnić szafę. Podczas ponownego układania nic nam nie będzie przeszkadzać i będziemy mieli szansę na nowo zaplanować przestrzeń oraz dokładnie odkurzyć półki i wieszaki.

Krok trzeci: Sortowanie

Wyciągnięte rzeczy rozłóż w czystym miejscu (np. na łóżku, dywanie) i posortuj je według kategorii. Koszule, bluzki, jeansy najlepiej poskładaj w kostki i ułóż jedne na drugich. Stroje z cienkich materiałów, które łatwo się gniotą powinny znajdować się na wieszakach. Przy sortowaniu bardzo pomocne mogą być wszelkiego rodzaju pokrowce, organizery czy pudełka.

Krok czwarty: Pozbycie się niepotrzebnych ubrań

Odłóż na bok rzeczy, których raczej już nie założysz. Pamiętaj by nie wyrzucać tych, które są w dobrym stanie, mają jeszcze sklepowe metki itp. Warto przeznaczyć je dla potrzebujących lub sprzedać w internecie.

Krok piąty: Układanie na półkach

Posortowane i poskładane rzeczy starannie rozmieść na półkach. Te z nich, które są potrzebne najczęściej, połóż w miejscach najlepiej dostępnych. Postaw na wieszaki w jednakowym wzorze, garderoba będzie się wtedy schludnie i stylowo prezentować.

Źródło: Pinterest.com

Krok szósty: buty i akcesoria

Tymi częściami garderoby zajmij się na samym końcu. Najlepiej umieścić je w pudełkach i organizerach.

Gotowe!

Odbicie autora w jego postaciach , czyli walka Stephena Kinga z problemami

Nie jest tajemnicą, że wielu artystów ma na swoich kontach liczne eksperymenty ze środkami odurzającymi. Substancje wywołujące halucynacje były popularne między innymi wśród pisarzy i malarzy z okresu Młodej Polski. Ich zadaniem było przede wszystkim wyzwolenie ukrytego na co dzień fragmentu osobowości artysty, który jednocześnie czynił jego twórczość wyjątkową na tle innych. Mimo upływu lat metody wspomagania weny nie uległy zmianie. Mam zaszczyt przedstawić Wam jednego z najwybitniejszych i najbardziej rozpoznawanych współczesnych pisarzy, który również wiele eksperymentował. A oto i on!

źródło:http://stephenking.pl/

Wszechstronny pisarz

Stephen King jest uznawany za jednego z najlepszych i najbardziej kreatywnych pisarzy naszych czasów. Kojarzony głównie jako autor literatury grozy, jednak ma na swoim koncie wiele innych gatunków literackich, takich jak powieści obyczajowe, zbiory nowel i opowiadań, non-fiction, komiksy, scenariusze filmowe, a nawet baśnie.

Jednak mało kto ma świadomość tego, że ten mający obecnie siedemdziesiąt dwa lata ojciec trójki dzieci przez większość swojego życia zmagał się z nałogami. Przez wiele lat był uzależniony od alkoholu i narkotyków. Jak wspomina w swojej biografii „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”, niektóre z jego uzależnień miały już początek w szkole średniej.

Alkohol i narkotyki nie stanowiły jedynego problemu Kinga. W kulminacyjnej fazie swojego uzależnienia, przypadającej na lata osiemdziesiąte, był uzależniony niemalże od wszystkiego. Zażywał między innymi kokainę, marihuanę, alkohol, a nawet płyn do płukania jamy ustnej.

Ciekawym elementem jego życia jest pewna dręcząca go przypadłość, a mianowicie triskaidekafobia, będąca lękiem przed liczbą trzynaście. King wjednym z wywiadów przyznał, że nigdy nie przerywa pracy na stronie oznaczonej tym numerem, lub jego wielokrotnością. Z tego powodu pisze tak długo, aż nie osiągnie bezpiecznej liczby.

Metaforyczna autobiografia

Większość z nas kojarzy kultową powieść grozy tego pisarza „Lśnienie”, prawda? Doskonale pamiętamy postać szalonego alkoholika, Jacka Torrance, który pod wpływem atakujących jego świadomość widziadeł, postanawia zamordować swoją rodzinę. Dozorca hotelu Panorama to symbol zmagającego się z nałogami pisarza. Podobno to właśnie ta ze wszystkich jego książek posiada najwięcej wątków autobiograficznych Stephena. Alkoholizm, nieumiejętność kontrolowania swojego życia, problemy w życiu rodzinnym, ranienie najbliższych – King obnażył wiele swoich niedoskonałości.

źródło:https://www.emag.pl/lsnienie-stephen-king-ksiazka-9788376488097/pd/DVVF3YBBM/

Nie można także nie wspomnieć o „Misery”. Utwór przedstawia historię poczytnego pisarza, który pewnego dnia ulega wypadkowi. Zostaje odnaleziony przez Annie Wilkens, będącą jego wierną fanką. Kobieta zabiera idola pod swój dach, aby otoczyć go troskliwą opieką. Jednak kiedy dowiaduje się, że mężczyzna planuje uśmiercić główną bohaterkę swoich powieści, wpada w szał. Zaczyna przetrzymywać przerażonego pisarza i usiłuje zmusić go do napisania wymarzonej przez nią książki.
Podobno postać szalonej fanki jest metaforą wyniszczających nałogów Kinga, które nieomal go zabiły.

źródło:http://filozofiasztuki.pl/portfolio/misery-king-recenzja/

Także „Historia Lisey” pod bardzo wieloma względami nawiązuje do prywatnego życia amerykańskiego pisarza. Tytułowa bohaterka jest odbiciem żony Kinga, Tabithy. Głęboka więź łącząca Lisey i jej siostrę to analogia do wspaniałych relacji pani King z pozostałymi członkami rodziny. Dodatkowo kobieta jest niezauważana przez otoczenie, które niemal całą uwagę skupia na jej sławnym mężu, pisarzu. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę to właśnie ona jest jego muzą, najlepszym krytykiem oraz najwierniejszym towarzyszem.
Lisey spełnia w życiu Scotta rolę anioła stróża – prowadzi mężczyznę przez życie i stara się pomagać mu w krytycznych sytuacjach.

źródło:https://skladnicaksiegarska.pl/sensacja-kryminal/15234-historia-lisey-stephen-king-9788378394273.html

Ukochana żona

Według mnie drugim dnem tej książki są rozważania na temat trudnej relacji łączącej Stephena z żoną. Jak możemy się domyślać, życie w cieniu sławnego męża nie należy do najprzyjemniejszych. Szczególnie, jeśli ów mąż jest także alkoholikiem i narkomanem. To swego rodzaju hołd dla cierpliwości, miłości i wyrozumiałości, jaką darzy go Tabitha. Zresztą pisarz zadedykował swojej żonie wiele swoich utworów, co jest podziękowaniem za wszelkie uczucia.

Nie można także nie wspomnieć o horrorze „To”, będącym jedną z najbardziej rozpoznawalnych książek Kinga. Opowiada on historię grupy przyjaciół mieszkających w Derry, w którym dokładnie co dwadzieścia jeden lat dochodzi do serii tajemniczych zaginięć. Książka dzieli się na dwie części, w sposób analogiczny do tego, w jaki zostało podzielone życie głównych bohaterów, a mianowicie na dzieciństwo i dorosłość. W każdej z nich musieli stawić czoło złu, jakie mieszkało od początku istnienia planety na terenie współczesnego miasta Derry.

źródło:https://magicznyswiatksiazki.pl/to-stephen-king/

Najbardziej przerażającym jej elementem jest bez wątpienia postać klauna Pennywise`a, który rozniecał w upatrzonych przes siebie ofiarach paniczny strach, a następnie się nim żywił. Aby to osiągnąć sięgał do najgłębiej skrywanych w duszy lęków i brutalnie to wykorzystywał. Oczywiście kończyło się to tragiczną śmiercią nieszczęśnika.

źródło:https://www.elleman.pl/artykul/to-rozdzial-2-przerazajacy-pennywise-powraca-oto-zwiastun-drugiej-czesci-filmu-na-podstawie-powiesci-stephena-kinga-190509121412

Utwór ten został wydany w 1986 roku, a więc w czasie trwania wielkiego haju wielkiego pisarza. W pewien sposób wyjaśnia to wielowątkowość i barwność połączoną z wręcz odrażającymi elementami tej literackiej układanki. W mojej opinii „To” powstało w momencie, w którym pisarz osiągnął punkt krytyczny swojego najdłuższego psychodelicznego stanu. Ale, o dziwo, jest to jeden z czynników, wpływających pozytywnie na wymiar tej książki. King pozwolił, aby unoszący go nurt upojenia pozwolił dojść do głosu najciemniejszym częściom jego duszy. Być może właśnie dzięki temu pozyskała tak wielu fanów.

Kingowskie uniwersum

„Mroczna Wieża” to seria książek Stephena Kinga, opowiadająca historię pochodzącego z Gilead rewolwerowca Rolanda, który przemierza światy w poszukiwaniu upragnionego, a jednocześnie bardzo tajemniczego celu. Stanowi ona mieszankę niemal wszystkich stworzonych w wymiarze literackim (i nie tylko) przez niego miejsc.

źródło:http://nobody-fun.blogspot.com/2012/12/mroczna-wieza-z-wydawnictwa-albatros.html

Na swojej drodze spotyka wiele postaci, pochodzących z pozostałych utworów. W pewnym etapie swojej wędrówki Roland ma okazję spotkać nawet swojego stwórcę i odbyć z nim poważną rozmowę. W tym momencie książki King w zdecydowanie szczery sposób przedstawia swoje ówczesne ja – opisuje siebie jako nieco otyłego alkoholika, który nie waha się kierować samochodem po pijaku. Co więcej, zamierzał w takim stanie odebrać syna z przedszkola. Możemy wywnioskować, że jego postawa wobec życia uległa niejako zmianie po rozmowie z wykreowanym przez niego Rolandem. Moim zdaniem to jeden z najoczywistszych sposobów zasugerowania czytelnikom, że pisarz usiłuje radzić sobie z problemami i przeszłością poprzez swoją twórczość.

Trzeba tu także wspomnieć o największym wrogu Rolanda, czarnoksiężniku Randallu Flaggu. Postać ta przewinęła się łącznie przez siedem różnych powieści tego pisarza. Stanowi odpowiednik kingowskiego Antychrysta, którego jedynym zadaniem jest siane zła, chaosu, a w rezultacie doprowadzenie do powszechnej zagłady. Randall zjawia się zupełnie niespodziewanie, nie zdradzając prawdziwego imienia ani zamiarów. Działając w całkowitej konspiracji, rozpoczyna swoje niecne plany i stopniowo wprowadza chaos. Być może ta postać stanowi kolejny symbol nałogów, które powracały do pisarza w najmniej spodziewanych chwilach i nie pozwalały mu na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie.

źródło:https://comicvine.gamespot.com/forums/battles-7/gray-boy-worm-vs-randall-flagg-dark-towerthe-stand-1943000/

Dodatkowo, wędrówka Rolanda poprzez stworzone przez Kinga światy jest według mnie metaforą duchowej podróży autora przez całą jego twórczość.

Zagubione chwile

Warto także wspomnieć, że pisarz nie pamięta procesu tworzenia kilku jego książek w latach osiemdziesiątych. Jak wiemy, na tamten czas przypada okres niemal ciągłego upojenia. Możemy więc zakładać, że zbiór nowel „Cztery pory roku” czy „Smętarz dla zwierzaków” zostały stworzone przez pisarza, gdy ten znajdował się pod silnym wpływem narkotyków. Jednak nie są to całkowicie potwierdzone informacje.

Na skutek poruszonej przeze mnie kwestii może nasuwać się wiele pytań. Czy każdy artysta musi mieć wyniszczający go nałóg? Czy każdy z nich ma traumy? Czy każdy pisarz musi mieć trudną przeszłość? Czy sławni zostają jedynie ludzie z traumami? Jednak udzielenie na nie jednoznacznej odpowiedzi wydaje się być niemożliwe. Mimo wszystko zachęcam Was, abyście dobrze je przemyśleli. Kto wie, może i Was czeka kariera sławnych pisarzy?

źródło:https://pl.freepik.com/premium-wektory/hipster-mezczyzna-w-kurtce-jeansowej-siedzi-przy-stole-pisarz-dziennikarz-uczony-student-pisze-swoja-prace-na-komputerze-pracuj-w-internecie-na-stole-duzo-papierkowej-roboty-proces-nauki_5096328.htm

Moda plażowa kiedyś i dziś. Jak zmieniały się stroje kąpielowe na przestrzeni lat?

Lato coraz bliżej. Warto z tej okazji przyjrzeć się, jak kostiumy kąpielowe zmieniały się na przestrzeni lat i w jakim stopniu odzwierciedlały one obyczajowość danej epoki. Bo im bliżej czasom nam współczesnym, tym większa tendencja do odsłaniania ciała i różnorodności wzorów i kolorów.

Potrzeba noszenia kostiumów kąpielowych powstała już w połowie XIX wieku, kiedy wypoczynek nad morzem zaczął cieszyć się wielką popularnością, a plaże zostały udostępnione dla obu płci (co nie było wcześniej możliwe). Na przełomie XIX i XX w. gdy pływanie stało się dyscypliną sportową, kobiety biorące udział w zawodach zakładały obcisłe kostiumy z dzianiny. Dało to początek strojom kąpielowym jakie znamy dziś. Od tamtej pory minęło ponad 100 lat. Jak ewoluowała przez ten czas plażowa moda?

XIX w. / XX w.

Tak wyglądały pierwsze kostiumy z obcisłej dzianiny, jak widać dość skromne. W takich strojach występowały też zawodniczki na igrzyskach olimpijskich.

Lata 20. i 30.

W tym okresie kostiumy stały się bardziej kolorowe i przyozdobione. Strój miał przede wszystkim dobrze i modnie się prezentować. Nie bano się takich ozdób jak: czepki, koraliki, paski czy frędzle. Pływanie i aktywność fizyczna na plaży stawały się coraz bardziej popularne. U schyłku lat 20. nogawki ulegały skróceniu, a dekolty pogłębieniu. W latach 30. XX wieku do szycia strojów kąpielowych zaczęto używać lateksu. Skutkowało to tym, że kostiumy były bardziej obcisłe i mocniej przylegały do ciała, podkreślając jego kształt. Pojawiły się stroje dwuczęściowe, łączące majtki o wysokim stanie ze stanikami i topami. Moda na opalanie zaczęła sprzyjać pokazywaniu większej ilości ciała.

Lata 40. i 50.

Źródło: Pinterest.com

Po wojnie pojawiła się moda na podkreślanie kobiecych kształtów, w szczególności biustu. W kostiumy wszywano fiszbiny, wkładki i usztywnienia. Wysmuklało to i podkreślało optycznie talię. Pojawiły się modele staników wiązanych na szyi. Już wtedy swoje początki miało bikini, lecz nie zyskało wówczas zbyt wielkiej popularności. W wielu miejscach było wręcz zakazane. Większym uznaniem cieszyły się w latach 50. kostiumy jednoczęściowe bez ramiączek i nogawek.

Lata 60. i 70.

W latach 60. coraz swobodniejsze podejście do negliżu i wpływ młodzieży na ówczesną kulturę sprawiły, że bikini stawało się coraz popularniejsze. Nastała moda na młodzieńczą sylwetkę i opalone ciało. Dzięki wynalezieniu spandexu kostiumy stały się bardziej dopasowane i lekkie, pojawiało się coraz więcej wzorów i kolorów inspirowanych modą hippisowską.

Lata 80. i 90.

https://www.messynessychic.com/2014/04/14/spring-break-1980s-big-hair-tiny-swimwear/

W tym czasie na plażach królowało zarówno bikini jak i stroje jednoczęściowe, obowiązkowo mocno wycięte. Uwielbiano neonowe, jaskrawe kolory. Wzornictwo inspirowane było często motywami zwierzęcymi (prążki, cętki). Kostium miał podkreślać wysportowaną i umięśnioną sylwetkę.

Współczesność

Na współczesnej plaży panuje pełna dowolność. Wszystkie wzory i fasony są mile widziane i zależą przede wszystkim od indywidualnego poczucia wygody i modowego gustu. Typowymi dla naszych czasów wynalazkami są m.in. dwuczęściowe tankini czy burkini (stworzone dla kobiet, którym religia zabrania pokazywania ciała). Modowe ograniczenia w zasadzie nie istnieją.

Co robią Polacy, kiedy nie czytają książek?

Analizując statystki, nie po raz pierwszy wychodzi na to, że Polacy nie tylko nie czytają już książek, ale co gorsza nie czytają w ogóle. Ani ulotek wyborczych, ani kilku stronicowych wpisów, ani reportaży. Zdecydowanie łatwiej byłoby wyliczyć zatem po co ewentualnie sięgają, niż po co nie.

JAK TO Z NAMI JEST?

Coroczne badania potwierdzają, że 39% Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę. Co gorsza, niektórzy posiadają w domu wyłącznie podręczniki szkolne, gazety tylko przeglądają, a o felietonach czy reportażach nie mają zielonego pojęcia. Dane smutne – ale prawdziwe i z roku na rok coraz bardziej niepokojące.

39% – lekki wzrost czytelnictwa w Polsce - W Bibliotece ...

CZYTAJĄ TYLKO CI WYSOKO USYTUOWANI?

Raport Biblioteki Narodowej potwierdza czytelnictwo głównie wśród społeczeństwa zamieszkałego duże miasta, przedsiębiorców, czy też tych na wyższym stanowisku. Jak to możliwe, skoro 20% osób
z wyższym wykształceniem i 40% specjalistów nie czyta nic, co ma więcej niż 3 strony? A może jest tak, że menadżerowie nie czytają, a niższa klasa społeczna żyje na niskim poziomie, ale czyta?

Pracownia Badań Czytelnictwa komentuje: „Okazuje się, że w Polsce można studiować, nie czytając żadnych książek, można być lekarzem i nie czytać literatury specjalistycznej, być prawnikiem i nie czytać dzienników ustaw czy wykładni przepisów”.  Ludzie przechwalają się na głos, że udało im się skończyć polonistykę, czy dziennikarstwo na dobrej prestiżowej uczelni bez czytania książek. Szokujący jest tu fakt, iż jest to powód do dumy.

GDZIE SZUKAĆ WINNYCH?

Internet? Gry komputerowe? Nauczanie początkowe? Dopalacze? Dodatkowo ceny książek przyczyniają się do bardziej drastycznego spadku czytelnictwa, mimo że funkcjonują publiczne biblioteki, ale te często nie oferują niczego nowego. Jednak jeśli mają już w swojej ofercie jeden z topowych bestsellerów, to na półce go nie znajdziemy, bo wypożyczony. I tak bez końca moglibyśmy wyliczać przyczyny i skutki poziomu czytelnictwa w naszym kraju, zarówno te mniej jak i bardziej znaczących. Pojawia się więc jedno pytanie: CO ROBIĄ POLACY, KIEDY NIE CZYTAJĄ KSIĄŻEK?

Green Vintage Books Pictures, Photos, and Images for Facebook ...
https://www.lovethispic.com/

SZARA CODZIENNOŚĆ

Polacy lubią narzekać. Dużo czasu spędzają na kanapie z pilotem w dłoni. Dotyczy to także młodych, którzy kieszonkowe wydają na gry. Wystarczyłoby jednak wziąć w dłoń zakurzoną lekturę i dać jej drugą szansę. Początki są trudne, jednak nic nie wciąga równie mocno i prawdziwie, co dobra książka.

Być kobietą, być kobietą…

Alicja Majewska w swojej piosence pt.: ,,Być kobietą” marzyła o byciu kobietą ekscentryczną, spontaniczną i pewną siebie. Kobietą, która chce się sobie podobać, robić rzeczy, na które ma ochotę oraz nie dbać o opinie innych. Czy te marzenia nie brzmią dla nas znajomo? A wiesz, że pochodzą z 1977 roku? Okazuje się, że kobiety od dekad marzą o byciu sobą, o byciu kobiecą na swój sposób, marzą, o wielkiej miłości… do siebie. Czy w 2020 roku Polki zaczną patrzeć na siebie łaskawszym okiem? I jak rozumiemy kobiecość dzisiaj?

Jesteś piękna. Słysząc te słowa i tak w to nie wierzysz. Piękno kojarzy nam się tylko z ciałem. Szczupła sylwetka, nogi do nieba, jędrne piersi i pupa – to kanon piękna, który obwiązuje w zachodnim świecie od kilku dziesięcioleci. Piękne ciało jest jednym z najważniejszych wyznaczników ówczesnego pojęcia kobiecości. Ale to oczywiście nie wszystko. Prawdziwa kobieta powinna być kobietą sukcesu, a przy tym idealną żoną oraz przykładną matką. Po raz pierwszy w historii coraz częściej krytykuje się kobiety, które chcą zrezygnować z pracy zawodowej, na rzecz wychowywania dzieci! Perfekcyjna wielozadaniowość – to drugie imię dzisiejszej kobiety.

Źródło: flickr.com

50 twarzy kobiecości

Każda z nas musi odkryć swoją kobiecość, a początek tych poszukiwań zaczyna się już w dzieciństwie. Matki, babki i siostry, ale także ojcowie powinni chwalić swoje córki, wspierać je w rozwijaniu zainteresowań, budując ich pewność siebie oraz tłumaczyć im, że ciało dziewczynki się zmienia i to jest normalne, to jest w porządku. Małe dziewczynki powinny lubić swoje odbicie, aby w przyszłości móc je pokochać.

Uwierz, że każda z nas jest kobieca. Kobiecość to nie tylko wygląd zewnętrzny, ale przede wszystkim charakter. Siła, energia, wyrażanie siebie. Kobiecość to różnorodność. Z książki Michaliny Wisłockiej pt.: ,,Sztuka Kochania” możemy przyjąć, że kobiecość zaczyna się od wyglądu – mam przez to na myśli, że każda z nas wygląda inaczej w środku i na zewnątrz, i to sprawia, że każda z nas jest kobietą. Nie upodabniajmy się do siebie, nie dążmy do tego kanonu piękna XXI wieku. Traktujmy nasze ciało z szacunkiem i życzliwością. Polub swoje ciało. Wiem, że jest to trudne zadanie, ale zaproponuje Ci ćwiczenie ze ,,Sztuki Kobiecości” Anety Borowiec i Beaty Wróbel. Codziennie stań przed lustrem nago i spróbuj wskazać te partie ciała, które Ci się w sobie podobają. Pierwszego dnia może to być tylko jedna rzecz, albo żadna. Ale z biegiem czasu, zaczniesz przywykać do widoku swojego ciała i z pewnością dostrzeżesz więcej pozytywnych stron. Pamiętaj – nie musisz nienawidzić swojego ciała, żeby chcieć je zmienić.

Kolejnym aspektem kobiecości jest charakter. Wiele kobiet ma problem z powiedzeniem ,,NIE”. Jesteśmy wychowywane, aby mówić ,,TAK”. TAK, dostanę piątkę z matematyki, TAK, posprzątam to, TAK, założę sukienkę na rodzinny obiad (chociaż ich nie znoszę). Dziewczyna musi dobrze się uczyć, grzecznie się zachowywać i wyglądać standardowo (schludnie i skromnie). Natomiast od chłopców nie wymaga się żadnej z tych rzeczy. Oni mogą rozrabiać, przynosić trójki ze sprawdzianów, podrzeć spodnie w czasie zabawy, bo ,,tacy są chłopcy”. Siła charakteru, to siła kobiecości. W dorosłym życiu powinnyśmy umieć wyznaczać granice, rodzina czy partner/ka nie powinni wymagać od nas zajmowania się ,,kobiecymi” sprawami, tylko dlatego, że są przypisane kobietom. Nierzadko mężczyzna potrafi lepiej gotować czy prasować. Natomiast kobieta może zająć się ogrodem lub naprawą. I to jest okej. Powinnyśmy robić rzeczy, w których czujemy się dobrze. Jeśli chcemy mieć związek partnerski, to powinniśmy traktować siebie nawzajem z szacunkiem i wyrozumiałością. A jeśli nie chcemy mieć żadnego związku, to również mamy do tego prawo. Twoje zdanie jest ważne, więc naucz się wyrażać swoje potrzeby, oczekiwania, przemyślenia, obawy.

Pasja, zainteresowania, sposób bycia – to wszystko składa się na Twoją kobiecość. Jesteś kobieca, ponieważ jesteś ambitna, ale też wtedy, gdy przeżywasz życie bez pośpiechu. Masz w sobie wiele wrażliwości, empatii, ciekawości do poznania świata. Lubisz zajmować się makijażem, modą, rysujesz, piszesz, dbasz o środowisko, pielęgnujesz ogród, Twoją pasją są motocykle, jazda na deskorolce, grasz w koszykówkę, a może po prostu zajmujesz się swoim psem czy kotem. Wszystkie te czynności są bardzo kobiece, ponieważ wyrażają Ciebie. Jesteś w nich autentyczna.

Źródło: Flickr.com

Sztuka bycia sobą

Droga to poznania i zdefiniowania swojej kobiecości nie jest łatwa. Na naszą kobiecość składa się wiele czynników, ale kluczem do poznania samej siebie jest akceptacja i polubienie siebie jako całości, jako kobiety, a nie tylko przychylność do swoich włosów czy nowej sylwetki po półrocznej diecie. Zasługujesz na to, by docenić samą siebie, aby nagrodzić się za coś, co Ci się ostatnio udało. Masz prawo marzyc jak Alicja Majewska, o byciu kobietą idealną według Ciebie, lecz Alicja smutno puentuje swoje marzenia śpiewając w ostatnim wersie: najczęściej o tym marzę, kiedy piorę ci koszule albo… naleśniki smażę…” .

Ja wierzę, że Ty nie tylko potrafisz marzyc, ale i potrafisz być kobietą swoich marzeń.

Przemyślenia na podstawie ,,Sztuki kochania” Michaliny Wisłockiej oraz ,,Sztuki kobiecości” Anety Borowiec i Beaty Wróbel.

Magia starych filmów

Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego tak bardzo lubimy oglądać filmy z dawnych lat? Czemu tak wiele osób to miłośnicy starego kina? Powodów jest naprawdę wiele, co sprawia, że stare filmy są niezwykle wyjątkowe, a ich oglądanie wprawia nas w jakiś niecodzienny, magiczny nastrój.

Istotna rzecz, która szybko przychodzi na myśl to ich unikatowy klimat. Coś, co współcześnie jest rzadko spotykane.  To „coś” może się objawiać w różnych aspektach, choćby takich jak kultura, pewne zwyczaje, moda, styl ubierania się i fryzury. Oglądając stare filmy, możemy dostrzec charakterystyczne „upodobania” osób żyjących wcześniej od nas. W „Śniadaniu u Tiffaniego” możemy dostrzeć typowe eleganckie stroje czy makijaże lat 60-tych. Gdy oglądamy „Dirty Dancing” zapoznajemy się z modą lat 80-tych. Wystarczy włączyć chociażby znaną komedię romantyczną ,,Pretty woman” i już wiemy co wtedy interesowało ludzi, jak wyglądały imprezy, spotkania, co się zmieniło, a co może właśnie pozostało, uświadamiając nas  o pewnej uniwersalności. Mając w głowie sceny oraz obrazy ze starych filmów, możemy w łatwy sposób odtworzyć sobie wcześniejsze lata i mieć bardzo szeroki pogląd.

https://www.vogue.pl/a/demontaz-atrakcji-dirty-dancing

Każdy czas ma swoje ideały

Kwestią, o której warto również wspomnieć są kanony piękna, pewne ideały, zarówno męskości, jak i kobiecości. Różnice te łatwo zauważyć patrząc na aktorki różnych dekad. Z jednej strony kobiety o pełniejszych kształtach, z drugiej zaś bardzo szczupłe, wąskie postury z zupełnie innym uczesaniem. Obserwując ideały wcześniejszych lat, możemy spojrzeć na to przez pryzmat dni dzisiejszych. Mamy porównanie do tego, jakie są współczesne kanony i co aktualnie uważane jest za piękne.

Postacie filmowe, które przeszły do historii

Zastanawiając się nad tym fenomenem, nie sposób nie wspomnieć o pewnej kultowości postaci filmowych z dawnych lat. Urocza i na swój sposób specyficzna Holly ze „Śniadania u Tiffany’ego”, „Pretty women’’, czyli jedyna w swoim rodzaju Vivian, uwodzicielska, ale zarazem znudzona życiem Mr. Robinson z „Absolwenta” czy najbardziej znany kanibal wszechczasów – Lecter. Tak właśnie z każdej „ery” od początku istnienia kina można by wymieniać najbardziej kultowych bohaterów filmowych. Dzięki znajomości filmów z wcześniejszych lat zapoznajemy się z tymi wszystkimi postaciami, które dosłownie i w przenośni przeszły do historii i są pewnymi symbolami całej kinematografii.

https://www.livingly.com/Iconic+Movie+Outfits+We%27ll+Never+Forget/articles/94H5gTepPbn/Holly+Golightly+Breakfast+Tiffany

Muzyczna kopalnia wiedzy

Mówiąc już o kultowości, warto wspomnieć o muzyce. Pewne stare utwory znane głównie z danego filmu stały się ponadczasowe. Gdy słyszymy „Time of my life” od razu w głowie pojawia nam się obraz tańczących bohaterów „Dirty Dancing”. Z utworami duetu Simon & Garfunkel,  kojarzy nam się „Absolwent”. ,,Girl, you’ll be a woman soon” to symbol „Pulp Fiction”. Możemy śmiało stwierdzić, że filmy te nadają ponadczasowości i niepowtarzalności tym wszystkim utworom, a my dzięki nim możemy dokształcić się muzycznie i dostrzec jak zmieniała się muzyka w ciągu wielu lat. Są potężną kopalnią wiedzy w tym zakresie.

https://www.maplatine.com/en/audiophile-vinyl-records/4486-simon-and-garfunkel-the-graduate-le-laureat-soundtrack-vinyl-record-os3180.html

Wada czy zaleta?

Ciekawym aspektem w tym temacie jest również to, że coś, co mogłoby się wydawać pewnym mankamentem nadaje unikatowego charakteru – jakość obrazu, która w wielu starszych filmach jest gorsza niż współcześnie, a czasem nawet kolor-  którego po prostu brak, jeśli mowa o filmach czarno – białych. Nie bez powodu znajduje się na świecie wielu fanów właśnie tychże dzieł. Odbiegając już od filmów niekolorowych, nawet gorsza jakość wynikająca z nagrywania starszym sprzętem niż współcześnie nadaje ciekawego charakteru. „American Beauty”, „Lolita”, „Absolwent” czy wiele innych, różnią się pod tym względem od filmów dzisiejszych, ale właśnie to jest również esencją magii dawniejszych dzieł. W porównaniu do tego, co tworzone jest dzisiaj, możemy obserwować jak zmienia się technika na przestrzeni lat.

https://niestatystyczny.pl/2018/07/23/lolita-byla-historia-oparta-na-faktach/

Przenieśmy się na chwilę do przeszłości

Jedno jest pewne – z wielu względów starsze filmy są po prostu wyjątkowe. To skarbnica wiedzy dotycząca czasów, w których nie przyszło nam żyć. Dzięki nim mamy namiastkę tego jak wszystko wyglądało wcześniej, wprowadzają nas w świat, który znamy tylko z opowiadań. Z łatwością możemy w pełni wczuć się w klimat lat już zamierzchłych. Są potężnym dowodem przemijania, zmian, które zachodzą na świecie, tak różnorodnej twórczości stworzonej przez ludzkość, pamiątką. Są po prostu unikatowe.

Przyszłość koncertów internetem się zowie?

Nagła zmiana przyzwyczajeń dotknęła też branżę muzyczną. Okazało się, że festiwale i trasy koncertowe jeszcze przez długi czas pozostaną raczej w sferze marzeń. To jak w takim razie zarobić na przysłowiowy chleb? Skąd wziąć pieniądze, skoro tantiemy nie wystarczają? Przecież nikt tak naprawdę nie wie kiedy i czy w ogóle wrócimy kiedyś do „normalności”.

Przed Pandemią… 
Tak, jak kiedyś było „przed wojną”, teraz, wydaje mi się, że coraz częściej będziemy słyszeć powyższe słowa. Bez zagłębiania a się w meandry ekonomii i gospodarki, nie jest wcale trudno zauważyć, że cierpi branża rozrywkowa. Cierpią w zasadzie wszystkie odnogi rynku, które nie są w ten, czy inny sposób niezbędne do życia, a nawet jedynie przeżycia. I tak, jak przed pandemią różne muzyczne imprezy były czymś normalnym, elementem rzeczywistości, na który nie zwracało się większej uwagi, bo ich istnienie brało się za pewnik, teraz pozostają nam tylko stream’y artystów – płatne, lub bezpłatne. Można się kłócić, która opcja jest bardziej korzystna i dla kogo, ale chyba każdy zgodnie przyzna mi rację, kiedy powiem, że to nie to samo, co koncert na żywo!

Kiedyś to było
Temat największych koncertów w historii uważam za nieco śliski. Oczywiście, w tym zestawieniu pierwsze miejsce zajmują Rod Stewart (1994/5, 3,5 mln widzów) i Jean Michel-Jarre (1997, 3,5 mln widzów), ale mam wątpliwości, co do liczenia. Oba nie były koncertami, nazwijmy to, ekskluzywnymi. Stewart grał na plaży Copacabana podczas festiwalu w Rio de Janeiro, więc nie pomylę się chyba, kiedy powiem, że większość z obecnych wówczas, była tam dla samego festiwalu, a niekoniecznie przyszła na koncert Roda. Podobna sytuacja tyczy się Jeana Michel-Jarre’a. Uczestnicy jego koncertu najprawdopodobniej byli tam z okazji obchodów 850-lecia Moskwy, którym koncert ten towarzyszył. Przyjmijmy mimo wszystko, że największe koncerty zebrały 3,5 miliona widzów i odstawmy na chwilę na bok pozostałe szczegóły. Dużo? No dużo, ale przy tym, jakie wyniki uzyskują niektóre stream’y w internecie, nie jest to aż tak zadziwiający wynik.

Paris La Défense | Jean michel jarre, Paris la défense, Electronic ...
Publiczność podczas koncertu Paris La Défense Jeana Michel-Jarre’a w Paryżu w 1990 roku – ok. 2,5 mln widzów. Źródło: jeanmicheljarre.com

Wirtualne kiedyś to będzie?
Rekordowe liczby padły w zeszłym tygodniu, kiedy to przez trzy dni (23-25 kwietnia) trwał specjalny event, promujący nową piosenkę Travisa Scotta i Kid Cudiego. Astronomical experience, czyli współpraca rapera ze studiem Epic Games w Fortnite nie była pierwszą w swoim rodzaju, ale jeśli chodzi jednak o wykonanie, to śmiało można przyznać, że nie ma sobie równych. Rok temu w podobny sposób promował się Marshmello. Wówczas, na jego „koncert” w grze przyszło blisko 10 milionów graczy. Była to jednak dopiero raczkująca koncepcja. Nikt nie myślał wtedy o drastycznym wyjściu poza przysłowiowe pudełko. Wyściubiono tylko ledwo stopę i kawałek nogi. Poza tym, że koncert Marshmello odbył się w świecie wirtualnym, to niewiele różniło go od rzeczywistej formy imprezy muzycznej. Była scena, dekoracje, trochę iluminacji i efektów specjalnych (muzyka oczywiście też), ale zamknięto się w koncepcji „tradycyjnej”.

Fortnite X Travis Scott's Astronomical Concert Breaks Concurrent ...
Kadr z koncertu Travisa Scotta w Fortnite

Minął rok i dyrektor kreatywny, odpowiedzialny za specjalne eventy w Epic Games postanowił wreszcie z tego pudełka wyjść i pomyśleć poza nim. Podejrzewam, że spory wkład w wygląd wizualizacji miał sam Cactus Jack, ale trzeba przyznać, że twórcy skutecznie pozbyli się szablonowego myślenia i nie pozwolili się związać konwencji koncertów z prawdziwego zdarzenia. Mimo tego, że całość trwała tylko 10 minut, to premierowy pokaz zebrał przed monitorami 12,3 mln graczy, a po wszyskich pięciu pokazach, liczba ta sięgała już ponad 27,7 milionów unikalnych osób, które występ obejrzały 45,8 mln razy. Patrząc teraz na 3,5 miliona z Rio czy Moskwy trudno oprzeć się wrażeniu, że wirtualne koncerty są przyszłością dla branży. Może to być jednak wrażenie mylne…

Jednorazowa ciekawostka
Jakkolwiek dobrych wyników nie osiągałyby takie przedsięwzięcia, nie można zapomnieć o jednym z istotniejszych elementów imprez muzycznych, który bez wątpienia odpowiedzialny jest (albo raczej był) za przyciąganie wielu osób. Mam na myśli oczywiście element społeczny, spotykanie się ze znajomymi, zabawę i ogólną atmosferę koncertów czy festiwali, tworzącą poczucie pewnej wspólnoty. Świat wirtualny też kreuje takie poczucie, ale brak mu odpowiedniej atmosfery. Nieważne jak piękne nie byłyby wizualizacje, jak dobra muzyka, to wciąż nie da się zapomnieć, że siedzimy w swoim pokoju, przy biurku albo na łóżku, na uszach mamy słuchawki i zamiast przeżywać to całym sobą, angażujemy raptem dwa zmysły.

Coachella 2012 – Snoop Dogg (po lewej stronie) występuje na scenie z hologramem zmarłego Tupaca Shakura – fot. Christopher Polk/Getty Images

Uważam, że mimo fenomenalnych wyników i ogromnej popularności, koncerty w grach pozostaną jedynie wirtualnym teledyskiem na żywo, streamingiem na sterydach. Nie mamy szans na interakcję z artystą. Show jest zaprojektowane raz i odbędzie się co do joty zgodnie z planem. Prosi się to o porównanie do koncertów artystów-hologramów. Tam również brakuje pewnej autentyczności, scenicznej osobowości. wszystko wcześniej ustalono, a my oglądamy pokaz, zamiast w nim uczestniczyć. Koncerty i festiwale, mimo chwilowych obstrukcji wrócą, i to ze zdwojoną siłą, bo w tej chwili żadne wirtualne doświadczenie, niezależnie od tego jak popularne i zadziwiające by nie było, nie jest w stanie zapewnić takich wrażeń, jak koncerty, które często zostawiają nas z piskiem w uszach, zakwasami i przepoconymi ubraniami, ale za to z wielkim, szczerym uśmiechem na ustach (chyba, że kogoś wygwizdaliśmy, ale i tego wirtualny koncert nie jest w stanie nam zapewnić).

Moda niszczycielem planety

Przemysł modowy odpowiada za 92 miliony ton odpadów rocznie. Żeby wyprodukować jedną koszulkę, potrzeba 2700 litrów wody – to tyle, ile przeciętny człowiek wypija w ciągu czterech lat. Przemysł odzieżowy staje się jednym z największych trucicieli planety.

Polacy wolą „mieć” niż „być”

Pięćdziesiąt lat temu ruszyła masowa produkcja tworzyw sztucznych. Do tej pory na świecie wyprodukowano ich łącznie… 9,1 mld ton. Do tych liczb zaliczają się ubrania z tworzyw sztucznych, które masowo zaczęliśmy kupować zaledwie 20-30 lat temu. Oczywiście za wszystko odpowiedzialny jest konsumpcjonizm. Nadmierne przywiązywanie wagi do zdobywania dóbr materialnych stało się dominującą postawą wśród ludzkości.

Mamy dostęp do coraz tańszych materiałów odzieżowych, pojawiają się także nowoczesne sposoby produkcji. To wszystko sprawia, że na sklepowe półki trafia ogromna ilość ubrań w naprawdę przystępnych cenach. Dobrze wszystkim znane sieciówki starają się jak najczęściej zachęcać potencjalnych klientów do zakupów. Zazwyczaj co kilka tygodni wprowadzane są nowe kolekcje. W skali roku to już pokaźna liczba. Szwedzkiemu H&M zarzuca się wypromowanie idei mody jednorazowej. Co to właściwie znaczy? Klienci zakładają dane ubranie raz, dwa razy, a następnie… trafia ono do śmieci. Wszystkie działania tego typu skutkują produkcją odzieży niskiej jakości. Czy tego właśnie chcemy?

Jak przechowywać ubrania, kiedy nie masz wystarczająco dużo ...

Przemysł odzieżowy… i problemy

Niestety, przemysł modowy wyrządza ogromną krzywdę środowisku naturalnemu. Jest też przyczyną wielu problemów. Przemysł modowy odpowiada za 30 milionów ton odpadów rocznie. Zaledwie 12% ubrań jest poddawana recyklingowi. Co się dzieje z resztą? Lądują na wysypiskach w krajach afrykańskich, choć nawet i one już ledwo dają sobie radę z taką ilością. Czy tak to powinno wyglądać? Oczywiście, że nie. Warto zaznaczyć, że tak naprawdę wszystko zależy od nas – ludzi. Czy naprawdę potrzebujemy kolejnej pary jeansów, koszulki czy topu? Poza tym, niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę, ale produkcja odzieży ściśle wiąże się z emisją gazów cieplarnianych. Zgodnie z danymi z 2015 roku przemysł odzieżowy wyemitował ponad 1,7 miliarda ton CO2. Dla porównania, przeciętny obywatel UE emituje do atmosfery 7 ton dwutlenku węgla rocznie.

Zmieniamy Ziemię w wysypisko. Dużą część zajmują prawie nowe ...

Im taniej, tym lepiej

Akryl i poliester są jednymi z najtańszych materiałów odzieżowych. Akryl, zwany też orlonem lub akrylonitrylem, uważany jest za najgorszy materiał do produkcji odzieży. Stanowi on najczęstszy zamiennik prawdziwej wełny nie tylko we wszelkiego typu dzianinach, ale też w tkaninach płaszczowych, żakietowych i innych. Produkcja akrylowych włókien jest tania, bardzo tania. W porównaniu z wełną są to grosze. Niestety, nikt nie dochodzi do tego czym różnią się te dwa materiały, a odpowiedź jest prosta: niemal wszystkim. Od niskiego komfortu cieplnego, przez słabą oddychalność, aż po fatalną chłonność, mechacenie i elektryzowanie się.

Poliester jest kolejnym jednym z najczęściej spotykanych materiałów w sklepach odzieżowych. Jak każdy, posiada on swoje właściwości. Absolutnie nie powinien zastępować wełny czy jedwabiu. Jest niehigroskopijny, czyli wykazuje bardzo małą chłonność wody. Poza tym jest mało przewiewny, więc nosząc go latem, można się po prostu ugotować. Jest także nieprzyjemny w dotyku. Zakładanie bardzo taniego poliestru na gołe ciało to czysta katorga! Zarówno połysk, jak i mat poliestru są po prostu tandetne.

Udając się na zakupy, warto sprawdzać metki znajdujące się wewnątrz ubrań. Po krótkiej praktyce, większość z Was będzie w stanie rozpoznać za pomocą wzorku i dotyku dany materiał, a co za tym idzie – już nigdy nie będziecie chcieli kupić nic stworzonego z poliestru czy akrylu.

Co z tymi ubraniami?

Co można zrobić, aby choć w jakimś stopniu nie przyczyniać się do trucia świata za pomocą przemysłu odzieżowego? To proste! Udając się na zakupy, zadaj sobie kilka razy bardzo ważne pytanie: czy aby na pewno potrzebujesz kolejnego ubrania? Jaki jest sens w kupowaniu nowego, jeśli stare jest jeszcze dobre i nadaje się do użytku? Jeżeli już naprawdę czujesz, że w Twojej szafie zawiało nudą – wymieniaj się ubraniami! W Internecie aż roi się od portali, na których możesz wymieniać się odzieżą (i nie tylko!) z innymi użytkownikami. Jeśli chcesz pozbyć się kilku zbędnych rzeczy, możesz oddać je potrzebującym lub sprzedać za przysłowiowe kilka groszy. Zaprzyjaźnij się z second-handami! Coraz częściej można znaleźć w nich perełki, zdarzają się nawet rzeczy z metką. Warto wspomnieć, że jeśli dane ubranie wymaga drobnej naprawy, powinniśmy oddać je do poprawki krawcowej, a nie od razu wyrzucać. Po naprawie to „wdzianko” może posłużyć nam jeszcze latami.

Warto wspomnieć też o platformach jak E-Garderba czy Biblioteka Ubrań. Wykupując tam abonament za 97 złotych, mamy możliwość noszenia czterech nowych ubrań przez tydzień. Jeśli interesuje nas opcja miesięczna, takowa również znajduje się w ofercie, a jej koszt to 249 złotych.

Ubrania z lumpeksu – sposób na unikalną garderobę / Styl / Rodzina ...

„Ubraniowe uzależnienie”

Wielu Polaków cierpi na poważne uzależnienie jakim jest nabywanie nowej odzieży co najmniej raz w tygodniu. Czy aby na pewno przeciętnemu Kowalskiemu potrzebna jest tak pokaźna sterta ubrań? W dużej mierze przyczyniają się do tego instagramerki czy  vlogerki z platformy You Tube. To przecież one radzą nam jak się ubrać, żeby wyglądać i czuć się młodziej. W pewnym sensie promują też ideę założenia danego ubrania tylko jeden raz.

Moda sezonowa

Jeszcze dwadzieścia kilka lat temu funkcjonowały tylko dwa sezony na rok – wiosna/lato oraz jesień/zima. Później pojawiły się wszystkim dobrze znane sieciówki. Niektóre z nich promują  szybkie zmiany kolekcji i mają aż 24 sezony!

Według danych Eurostatu, w 2004 roku Polska uzbierała 79 tysięcy ton tekstyliów, których chciała się pozbyć. Spokojnie, to sporo mniej niż inne kraje Europy. Niestety, niecałe 10 lat później ubraniowych śmieci było już ponad… 261 tysięcy ton. Tym samym staliśmy się liderem kontynentu. Innym krajom udało się zmniejszyć ilość produkowanych odpadów z przemysłu tekstylnego, lecz w Polsce liczba ta wzrosła aż o 229 procent.

Szansa na ratunek

Do 2025 roku wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej mają stworzyć specjalny, osobny system zbiórki niechcianych tekstyliów. Jeżeli chodzi o państwa Unii, poziom zbiórki i recyklingu starych ubrań czy tkanin jest różny. Przykładowo, we Włoszech jest to tylko 11%, natomiast w Niemczech aż 70%. Spodnie, bluzki i sukienki nienadające się już do użytku znajdują zastosowanie w innych dziedzinach. Kto by pomyślał, że nasza stara koszulka zostanie kiedyś użyta do izolacji w niemieckim samochodzie?

Ubrania do oddania – super inicjatywa! – Zwierciadlo.pl

Cóż, niektórzy stwierdzą, że świat ma o wiele większe problemy niż te spowodowane przez przemysł odzieżowy. Są nimi na przykład elektrownie węglowe czy tzw. piece kopciuchy. Pamiętajmy, że kupowanie mniejszej ilości ubrań może pomóc w walce z kryzysem klimatycznym i zanieczyszczeniami. Z naszej perspektywy mniej wydatków na ciuchy oznacza nic innego jak dodatkowe oszczędności w portfelu, które możemy wykorzystać na inne, bardziej przydatne rzeczy. Szanujmy naszą planetę.

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij